Vampire Weekend - Vampire Weekend (2008)

Ocena: 9.5/10

Debiutancki album Vampire Weekend uderzył w 2008 roku jak powiew morskiego powietrza w dusznym świecie indie rocka. Kiedy wszyscy grali postpunkowe riffy i nosili flanelowe koszule, oni zaproponowali coś zupełnie innego: lekkość, precyzję i ironię, opakowane w wpływy afropopu, klasycznej muzyki i literackich odniesień.

Z jednej strony ta płyta jest pełna młodzieńczej energii, z drugiej — nad wyraz dojrzała muzycznie. Otwierający ją “Mansard Roof” z żeglarskim rytmem i klawesynem w tle, od razu sygnalizuje, że mamy do czynienia z zespołem, który nie boi się eksperymentu.

Kolejne utwory tylko podkreślają tę odwagę:

• “Cape Cod Kwassa Kwassa” to afro-popowe cudeńko z ironicznym tekstem o postkolonialnych obsesjach klasy wyższej,

• “Oxford Comma” – hymn intelektualnego snobizmu, ale podany z przymrużeniem oka,

• “A-Punk” – przebój tak energetyczny i zwięzły, że stał się momentalnie hymnem nowego pokolenia indie kids.

To płyta o „białych chłopcach z Ivy League”, ale nie jako autopromocja – raczej autoironiczna refleksja. Ich teksty bawią się konwencjami, ale nie są zimne. Brzmienie jest czyste, przestrzenne, a jednocześnie zaskakująco głębokie. Debiut Vampire Weekend to idealny przykład na to, jak połączyć intelektualizm z popową przystępnością – i stworzyć coś zupełnie nowego.