Green River - Come On Down (EP, 1985)

Ocena: 8.5/10

To od tej EP-ki wszystko się zaczęło — dla zespołu, ale też dla całej sceny Seattle. Wydane w 1985 roku „Come On Down” to płyta wyjątkowa: uznawana za pierwsze oficjalne grunge’owe wydawnictwo. Jeszcze przed kompilacją Deep Six, zanim ktokolwiek w mediach użył słowa „grunge” w kontekście stylu muzycznego, Green River już go grali.

Brzmienie „Come On Down” to ostra, szorstka hybryda punka i ciężkiego rocka lat 70. — nieokrzesana, pełna gniewu, z wyraźnymi wpływami Iggy’ego Popa, Stooges, Black Sabbath i Dead Boys. Wokal Marka Arma brzmi tu jak połączenie Johnny’ego Rottena z Ozzy’m Osbournem – zachrypnięty, pogardliwy, wypluwający teksty z pasją i ironią.

Najmocniejsze punkty EP-ki to:

• „Come On Down” – brudny, powolny walec z psychodeliczną atmosferą,

• „Swallow My Pride” – numer, który później nagrało też Soundgarden i Mudhoney; świetny refren, bardzo nośny, a przy tym dziki,

• „Tunnel of Love” – pełen postpunkowego napięcia, z zaskakująco chwytliwym riffem.

Produkcja? Surowa, niemal lo-fi, ale to tylko dodaje całości autentyczności. To płyta, która nie próbuje być ładna – chce być szczera, brutalna i dzika. I taka właśnie jest.